...tylko nietuzinkowi ludzie idą pod prąd...
POD LIPĄ
Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!
Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,
Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.
A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie
Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie.
J.Kochanowski
Offline
Z przepychu też można umrzeć....
Osiołkowi w żłoby dano.
Aleksander Fredro
Osiołkowi w żłoby dano,
W jeden owies, w drugi siano.
Uchem strzyże, głową kręci.
I to pachnie, i to nęci.
Od którego teraz zacznie,
Aby sobie podjeść smacznie?
Trudny wybór, trudna zgoda,
Chwyci siano, owsa szkoda,
Chwyci owies, żal mu siana.
I tak stoi aż do rana,
A od rana do wieczora;
Aż nareszcie przyszła pora,
Że oślina pośród jadła -
Z głodu padła.
Offline
Dewotka
Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa: "... i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy" - biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności.
Józef Ignacy Kraszewski
Offline
DO MIŁOŚCI
Długoż masz, o Miłości, frasować me lata?
Czy podobno przed czasem chcesz mię zgładzić z świata?
Nie tegoć zasłużyły wdzięczne rymy moje,
Które od umarzłego morza imię twoje
Rozniosły aż do brzegu murzyńskiej granice,
Gdzie wieczny znój panuje i wieczne cieplice
A ty mię za to zabij, o rozbójca srogi,
Aby nie tylko Orfeus wysławiając bogi
Był piorunem trozębym z wysoka przerażon,
Ale i ja od ciebie za swoje chęć skażon.
Jednak: abo nie każda krwawa twoja rana,
Abo znośna niewola u wdzięcznego pana.
Tak li ty chcesz, tak li to niesie szczęście moje,
Nie chcę przeć; mam czym cieszyć smutne serce swoje.
A ty, przebóg, nie zajrzy; gniew li to twój czuję,
Łaskę li, niech do śmierci tę jednę miłuję!
J.Kochanowski
Offline
Na zdrowie
Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego;
Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,
Także wiek młody
I dar urody,
Mieśćca wysokie,
Władze szerokie
Dobre są, ale -
Gdy zdrowie w cale.
Gdy nie masz siły,
I świat niemiły,
Klinocie drogi,
Mój dom ubogi
Oddany tobie
Ulubuj sobie!
J.Kochanowski
Offline
Gość
Do dziewki
A co wiedzieć, gdzie chodzisz, moja dziewko śliczna,
A mnie tym czasem trapi tęskność ustawiczna.
Jakoby słońce zaszło, kiedy nie masz ciebie,
A z tobą i w pół nocy zda się dzień na niebie.
J.K.
POŻYTEK
Lał wodę pewien poseł
I wykorzystał radę,
By wziąć się do wioseł.
I pojechał na Olimpiadę.
Po medal płynął
Wzdłuż plaży nudystek…
I on zaginął,
I sprzęt wszystek…
Fantazja czy woda
Go poniosła?
Nieważne, nie szkoda
Nam tego posła.
I pal diabli dobytek,
Jeśli ze sportu jest pożyteek!
Autor: Nieznany
Offline
Gość
Nic dwa razy
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.
Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.
Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?
Wisława Szymborska
Gość
Kochać i tracić, pragnąc i żałować,
Padać boleśnie i znów się podnosić,
Krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!"
Oto jest życie: nic, a jakże dosyć...
Zbiegać za jednym klejnotem pustynie,
Iść w toń za perłą o cudu urodzie,
Ażeby po nas zostały jedynie
Siady na piasku i kręgi na wodzie.
Leopold Staff
Gość
Kochać i tracić, pragnąc i żałować,
Padać boleśnie i znów się podnosić,
Krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!"
Oto jest życie: nic, a jakże dosyć...
Zbiegać za jednym klejnotem pustynie,
Iść w toń za perłą o cudu urodzie,
Ażeby po nas zostały jedynie
Siady na piasku i kręgi na wodzie.
Leopold Staff
Jak się czuję
Kiedy ktoś zapyta, jak się dziś czuję
Grzecznie mu odpowiem, że dobrze, dziękuję.
To, że mam artretyzm, to jeszcze nie wszystko,
Astma, serce mi dokucza i mówię z zadyszką.
Puls słaby, krew moja w cholesterol bogata,
Lecz dobrze się czuję, jak na moje lata.
Bez laseczki teraz chodzić już nie mogę,
Choć zawsze wybieram najłatwiejszą drogę.
W nocy przez bezsenność bardzo się morduję,
Ale przyjdzie ranek, znów się dobrze czuję.
Mam zawroty głowy, pamięć „figle” płata,
Lecz dobrze się czuję, jak na swoje lata.
Z wierszyka mojego ten sens się wywodzi.
Że kiedy starość i niemoc przychodzi,
To lepiej zgodzić się ze strzykaniem kości
I nie opowiadać o swojej starości.
Zaciskając zęby z tym losem się pogódź
I wszystkich wkoło chorobami nie nudź.
Powiadają: „Starość okresem jest złotym”.
Kiedy spać się kładę, zawsze myślę o tym.
„Uszy” mam w pudełku, „zęby” w wodzie studzę.
„Oczy” na stoliku, zanim się obudzę.
Jeszcze przed zaśnięciem ta myśl mnie nurtuje:
„Czy to wszystkie części, które się wyjmuje”?
Za czasów młodości (mówię bez przesady),
Łatwe były biegi, skłony i przysiady.
W średnim wieku jeszcze tyle sił zostało,
Żeby bez zmęczenia przetańczyć noc całą.
A teraz na starość czasy się zmieniły,
Spacerkiem do sklepu, z powrotem bez siły.
Dobra rada dla tych, którzy się starzeją:
Niech zacisną zęby i z życia się śmieją.
Kiedy wstaną rano, „części” pozbierają,
Niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają.
Jeśli ich nazwiska tam nie figurują,
To znaczy, że ZDROWI I DOBRZE SIĘ CZUJĄ
...z netu...
....i trafne...
Offline
Gość
"Starość jest okresem, gdy kończą się obowiązki, gdy kończą się rozterki miłosne i światopoglądowe, gdy kończy się walka i można w spokoju konsumować przyzwoicie przebyte życie. I można tak jak za młodu cieszyć się wiosną, słońcem, zapachem kwitnącego bzu i muzyką, i widokiem tych, których się kocha."
Aforyzm z kategorii Młodość i starość
Gość
Kochani, szczęście przejdzie obok nas tak blisko,
Że tylko ręką sięgnąć już je człowiek ma
I nie widzimy i tracimy wtedy wszystko
Chociaż to szczęście samo do rąk nam się pcha
I jak w ostatniej chwili w pogoń się nie rzucisz
I nie zatrzymasz szczęścia póki jeszcze czas
To już przepadło, ono drugi raz nie wróci
Bo szczęście w życiu się pojawia jeden raz
Szczęście raz się uśmiecha
Raz nam rzuca swój dar bezcenny
Człowiek czeka na tę chwile
Przez tyle, tyle, tyle
Męczacych dni i nocy bezsennych.
Szczęście raz się uśmiecha,
Jeden raz tylko dłoń podaje
Gdy okazję tę ominiesz
Toś przepadł, to już zginiesz
Bo szczęście przyszło, mogłeś je mieć.
Przez całe życie człowiek stale o kimś marzy
I za kimś tęskni i przyzywa go na głos
I nagle spotkasz go i czytasz z jego twarzy
To właśnie ja, twe przeznaczenie i twój los.
Odważnie podejdź wtedy - rzuć mu się w ramiona
Nie pozwól odejść - niebo, ziemię nawet rusz
Bo jak odejdzie, toś straciła, toś zgubiona
I nie naprawisz tego nigdy w życiu już.
Emanuel Schlechter
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Czarna róża
Serce me spało, a moja myśl
tonęła gdzieś w lazurze,
nagle ujrzałem przy sobie tuż
skromniutką, czarną różę.
Wspaniałą krasą jej kwiat i liść
bynajmniej się nie płoni,
a przecież dziwny jakiś czar
przykuwa wzrok mój do niej.
Czarna różyczko! zerwę cię,
na piersi przypnę sennej -
serce się budzi - cóż to? ma dłoń
chwyta za kwiat kamienny!
Odchodzę smutny - w tej chwili znów
z kamienia kwiat wykwita;
wracam - i znowu moja dłoń
za zimny kamień chwyta.
Offline
Dziecię i dzbanuszek
Mała dziecina łakoma i chciwa,
Jak często w świecie bywa,
Nigdy na tem nie przestała
Co mama dała.
Były dwa jabłka,trzeciego żąda;
Były trzy gruszki,za czwartą spogląda;
Dano cukierków,to zawsze za mało;
Dano pierniczek,dziecię ciastka chciało.
Raz mu w dzbanuszek wsypano orzechy
Ach,co to było uciechy!
Dziecina rączkę w wazką szyję wkłada,
Iwszystkie by zabrać rada.
Ale niestety:wyciągnąć nie może.
Dziecię wpłacz.W takim razie i płacz nie pomoże.
Szarpie.Wszystko na próżno:i orzeszków nie ma,
I dzbanuszek rączkę trzyma.
Ktoś sięwreszcie zlitował,i dał rady zdrowe:
«Nie bądź kochanku chciwym,weź tylko połowę,
Wyjmiesz rączkę,orzeszki wybierzesz po trosze.
A pomnij w dalszym wieku tak czerpać rozkosze».
Offline
Stworzenie Ewy
Kobieta, Kobieta "upadła"
22
Kiedy Bóg powziął zamiar stworzenia Ewy, długo i głęboko zastanawiał się, z jakiej części Adama ją stworzyć. Medytował tak:
23
— Nie stworzę jej z jego głowy. Nie chcę, by się wywyższała.
24
— Nie stworzę jej z jego oka. Nie chcę, by była ciekawa i chciała wszystko na własne oczy zobaczyć.
25
— Nie stworzę jej z jego ucha, by nie była zbyt ciekawa i nie chciała wszystkiego i wszędzie podsłuchiwać.
26
— Nie stworzę jej z jego ust, by nie była zbyt gadatliwa.
27
— Nie stworzę jej z jego serca, by nie była zazdrosna.
28
— Nie stworzę jej z jego ręki, by nie kładła swoich rąk na rzeczy nienależące do niej.
29
— Nie stworzę jej z jego nogi, by nie była latawicą.
30
— Stworzę ją z nieodsłoniętej części ciała, niewidocznej nawet gdy człowiek jest nagi.
31
I przy tworzeniu każdego członka ciała Ewy Bóg tak powiadał:
32
— Obyś była cnotliwą kobietą.
33
I mimo to doskonały w zamierzeniu plan Wiekuistego spalił na panewce. Kobieta wywyższa się, przejawia nadmierną ciekawość, chce wszystko widzieć i wszystko słyszeć, usta się jej nie zamykają, jest zazdrosna, lubi sięgać po rzeczy do niej nienależące i jest latawicą.
Offline
taka fraszke mogl ino facet wimislec!
kilka drobnych uwag o facetach
Mężczyzna
Starość to taki okres w życiu mężczyzny, kiedy stanąć może nam już tylko serce.
Andrzej Urbańczyk o mężczyźnie
Men! We know how to be friends (Mężczyźni! My wiemy jak zostać przyjaciółmi.)
Family Guy o męskiej przyjaźni
Atrakcyjny mężczyzna sięga głową powały, a barami od framugi do framugi, klnie jak krasnolud, ryczy jak bawół i na trzydzieści kroków śmierdzi koniem, potem i piwem, bez względu na porę dnia i nocy. Mężczyźni, którzy temu opisowi nie odpowiadają nie są uznawani za godnych westchnień i plotek.
Andrzej Sapkowski o swoim ideale mężczyzny
Mężczyzna – jeden z dwóch modeli człowieka (♂). Wyróżnia się ogólną nieprzytulnością, niechęcią do kooperacji, chropowatością oraz nadmierną sennością. Mężczyzna odżywia się piwem i chipsami, jego okres godowy trwa przez cały rok i składa się z licznych ultrakrótkich incydentów. Ożywia się na bardzo krótko, przerywając letarg, jeżeli zaobserwuje drugi model człowieka – kobietę w wieku rębnym, z którym jest w pełni kompatybilny, dzięki wykorzystaniu przeciwstawnych części kontaktujących się. Chęć zbliżenia manifestuje obleśnym uśmiechem. Aby zwiększyć szansę na zbliżenie, dokonuje wcześniej pewnego ciekawego i traumatycznego dla siebie obrzędu mycia całego ciała. Paradoks mycia się jest najciekawszym zwyczajem mężczyzny – myje się, chociaż w wyniku tego zabiegu przez najbliższy tydzień czuje się bardzo nieswojo.
W wyniku kontaktu z kobietą zachodzi reakcja addycji, czego produktem ubocznym jest tzw. dziecko (wersja larwalna jednego z dwóch modeli).
Spis treści
Fizjologia
Mężczyzna nie wstydzi się swojej fizjologii, choć większość z nich powinna. Większość mężczyzn nie wie jednak, że kobieta także takową posiada. Wbrew plotkom, mężczyzna nie posiada paranormalnej zdolności oddawania moczu w linii prostej pod wiatr. W rzeczywistości nie tylko z wiatrem, ale i w warunkach bezwietrznych charakteryzuje się zazwyczaj dużym kątem rozrzutu.
Anatomia
Mężczyzna zbudowany jest z:
umięśnionych kończyn;
rzeźbionego torsu;
szerokiej szyi;
małego i bezużytecznego członka zwanego dumnie Wackiem. Według kobiet służy on do myślenia;
kulistej nakładki na szyję, potocznie zwanej głową – by wiatr nie wpadał ot, tak do przełyku podczas konsumpcji grillowanej golonki.
Immunologia
System odpornościowy mężczyzny jest nadzwyczaj skuteczny przeciwko:
Związkom kwasów tłuszczowych z sodem – popularne mydła sodowe są nieskuteczne;
Larwalnym stadiom człowieka – zwykle wytwarzana jest struktura obronna oddalająca prawdziwego mężczyznę od zagrożenia jakim jest dziecko, najczęściej ma formę konsoli do gier;
Bliskim kontaktom z zaawansowanymi wiekowo (czyt. równymi w latach z mężczyzną) samicami człowieka – zwykle używa w tym celu odjazdu w siną dal z dwudziestoletnią blondynką;
Lustrom – reakcja automatyczna – omija. Przy spojrzeniu w lustro doznaje halucynacji, najczęściej mających postać obrazu samego siebie z okresu studiów, w wyidealizowanej formie.
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/M%C4%99%C5%BCczyzna
Offline
Siwe włoski
Powiedz mi dziaduniu, jak to się zrobiło,
Że ci coś jak śniegiem włoski opruszyło?
Już śniegi i lody na dworze stopniały,
I słońce dogrzewa, a włosek twój biały.
Dziecino kochana! dziadunio odpowie,
Starością posiwiał mój włosek na głowie:
Żyjemy, rośniemy, jak na polu kłoski
Dojrzeją, zżółknieją, nam — zbieleją włoski:
A kto włosy ma takie, żył długo na świecie,
Szanujże go lube dziecię,
I powstań przed nim, choć biedny, w niedoli,
A Bóg ci siwych włosków doczekać pozwoli.
Stanisław Jachowicz.
Bajki i Powiastki
Offline
Gość
„O bólu mój”
Jam jest ten, który to widział, który przyglądał się z bliska,
Jak dzieci, żony i mężów, i starców mych siwogłowych
Niby kamienie i szczapy na wozy oprawca ciskał
I bił bez cienia litości, lżył nieludzkimi słowy.
Patrzyłem na to zza okna, widziałem morderców bandy
O, Boże, widziałem bijących i bitych, co na śmierć idą
I ręce załamywałem ze wstydu wstydu i hańby.
Rękoma Żydów zadano śmierć Żydom bezbronnym Żydom!
Zdrajcy, co w lśniących cholewach biegli po pustej ulicy
Jak ze swastyką na czapkach z tarczą Dawida, szli wściekli
Z gębą, co słowa im obce kaleczy, butni i dzicy,
Co nas zrzucali ze schodów, którzy nas z domów wywlekli.
Co wyrywali drzwi z futryn, gwałtem wdzierali się, łotrzy,
Z pałką wzniesioną do ciosu do domów przejętych trwogą.
Bili nas, gnali starców, pędzili naszych najmłodszych
Gdzieś na struchlałe ulice. I prosto w twarz pluli Bogu.
Odnajdywali nas w szafach i wyciągali spod łóżek,
I klęli: „Ruszać, do diabła, na umschlag, tam miejsce wasze!”
Wszystkich nas z mieszkań wywlekli, potem szperali w nich dłużej,
By wziąć ostatnie ubranie, kawałek chleba i kaszę.
A na ulicy – oszaleć! Popatrz i ścierpnij, bo oto
Martwa ulica, a jednym krzykiem się stała i grozą
Od krańca po kraniec pusta, a pełna, jak nigdy dotąd
Wozy! I od rozpaczy, od krzyku ciężko jest wozom
W nich Żydzi! Włosy rwą z głowy i załamują ręce.
Niektórzy milczą ich cisza jeszcze głośniejszym jest krzykiem.
Patrzą Ich wzrok Czy to j? Może zły sen i nic więcej?
Przy nich żydowska policja zbiry okrutne i dzikie!
A z boku Niemiec z uśmiechem lekkim spogląda na nich,
Niemiec przystanął z daleka i patrzy on się nie wtrąca,
On moim Żydom zadaje śmierć żydowskimi rękami!
Icchak. Kacenelson, Pieśń o zamordowanym żydowskim narodzie,
Warszawa 1982, s. 23. Icchak Kacenelson (1886-1944) – wybitny poeta, dramaturg,
tłumacz żydowski i hebrajski.
Poezja żydowska z czasów niemieckiej okupacji Polski.
Mojaż Ty przewrotna Ewo....
Julian Tuwim
Ewa
Zaczęło się to dawno, dawno,
Najdawniej jak pamięć sięga,
Tam, skąd bierze początek
Rodzaju ludzkiego księga.
Pod modrym niebem, w cudnym ogrodzie,
Pod słynnym drzewem, w przewiewnym chłodzie,
Pierwszą wiosną, w pierwszym maju,
Zresztą każdy o tym wie:
Kiedy Adam mieszkał w raju
Bardzo często nudził się,
Spać tam było we zwyczaju,
Więc spoczywał w błogim śnie...
Dalszy ciąg każdy sam sobie dośpiewa.
Słowem: EWA.
I zaraz potem zerwała owoc z drzewa, co nęcił wonią
i blaskiem świecił. Ach, przypadła doń pożądliwymi usty:
Patrz Genezis, rozdział trzeci, ustęp szósty:
Widząc tedy niewiasta, iż dobre drzewo ku jedzeniu, a iż
było wdzięczne ust wejrzeniu a pożądliwe drzewo, dla
nabycia umiejętności wzięła z owocu jego i jadła, i dała
też mężowi swemu, który z nią był i on też jadł.
Od grzechu zaczął się jej świat,
A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,
Jest więc odtąd na wieki i grzeszna, i święta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zła,
I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza,
I gołąb i żmija, i piołun i miód,
I anioł i demon, i upiór i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna,
Początek i koniec - kobieta, acha!
Luli, mój syneczku, luli, luli,
Matka cię do piersi tuli, tuli,
Choćbyś nawet cały świat przemierzył,
Choćbyś nawet bezmiar szczęścia przeżył,
Nikt ci nie zaśpiewa czulej: luli,
Luli, mój syneczku, luli, luli.
Lu ją w mordę, a co, psiamać,
To ty mi będziesz gościa brać!
A ja tu chodzę cały rok,
A ty przychodzisz, szarpana w bok,
I szkandał robisz na cały róg,
Rozkwaszę mordę, skarz mnie Bóg!
Bujać mnie będzie! Ja ci pobujam!
Policja! Na pomoc! Gwałtu! Mordujom!
Gdyby nie ty, nie świeciłyby gwiazdy na niebie,
Gdyby nie ty, nie pachniałyby kwiaty na wiosnę,
A z moich ust wykwitają jedynie dla ciebie
Te słowa najsłodsze... miłosne.
Jeśli nie ty, nikt mnie inny w ramionach nie zawrze,
Jeśli nie ty, to kto spełni upojne me sny?
Przytul mnie, weź! Będę kochać jak nigdy, bo zawsze,
Bo wszystko na świecie - to Ty, to Ty!
Hallo? To ty, Stasiu? Będę mogła... Tak. Idzie. Ja też.
Co? Nie, nie! Nigdy przed północą nie wraca. Co? Ach, ty
świntuszku. No, dobrze, dobrze. Że co? Sumienie? No,
jeszcze trochę dokucza. Ja go doprawdy bardzo kochałam.
Zdawało mi się, że to moja pierwsza i ostatnia miłość.
Zdawało mi się, że gdyby nie on, nie świeciłyby gwiazdy
na niebie... Ale od czasu jak ciebie zobaczyłam, cicho...
Muszę przerwać rozmowę. Więc o siódmej. Całuję...
Od pokus i grzechów świata
W cichym zamknięta klasztorze
Ręce w modlitwie splatam,
Klęczę przed tobą w pokorze,
Umartwiam grzeszne ciało
Postem surowym i biciem,
Ale to wszystko mało
Przed twym obliczem.
Wczoraj ptak, zwiastun wiosny,
Wpadł do samotnej mej celi,
Niech mi wybaczą tę chwilę radości
Twoi anieli...
Chodzi o to, proszę pani, żeby sukienka była prosta,
najprostsza, ale szalenie dystyngowana. I ta dystynkcja
ma być właśnie w prostocie. Ta prostota w dystynkcji.
Chodzi o zwykłą, wizytową sukienkę. Z przodu zupełnie
gładko, tylko tutaj pani troszeczkę sfałduje, ale ledwo,
ledwo... Żeby było widać i jednocześnie żeby nie
było widać. Z boku pliska, tutaj zmarszczona, tutaj
podniesiona, tutaj opuszczona, tutaj fałda, tu rozcięta,
tu zamknięta, tu upięta: rękaw z pampelotką, tu mereżka,
tu walensjenka, tu guziczki, tu entliczki, tu pentliczki,
kołnierzyczek biały w ząbki, w trąbki, w pompki... Pani
wie. Jak najprościej, a co do wstążeczki, to jest
w "Maison Chiffon" - sama kupię, a zresztą niech pani
kupi, metr: złoty dziewięćdziesiąt...
91, 92, 93, 94, 95, 96... Tętno 96, no to już lepiej...
A temperatura? Sama zobaczę: 38,8. Świetnie. Wczoraj
o tej porze było blisko 40. Wszystko będzie dobrze,
droga pani, niech pani nie płacze.... A teraz proszę wziąć
lekarstwo i spać... spać.
Prężąc biodra i piersi bezwstydnie,
Błyskiem oczu noc ciemną rozwidnię,
I upałem rozkosznej pieszczoty
Wzniecę pożar czerwony we krwi.
Ośmiornicą oplotę kochanka,
Tajemnicą upoję do ranka,
Kto raz wpadnie w te straszne oploty,
W tym się żądza na zawsze tli.
A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,
Jest więc odtąd na wieki i grzeszna, i święta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zła,
I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza...
I anioł i demon, i upiór i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna.
Początek i koniec - kobieta - to ja.
Offline
Klon i rozstanie
Twoje biodra w tym samym powietrzu
co moje wargi z wierszami
i odjechałaś niebieskim samochodem
z włosami długimi jak deszcz
W półsennym wiejskim kościele
deszcz obmywa strudzone witraże
żadna cierpliwa modlitwa
nie ściera łez z moich butów
Z klonu po metalowym ciele Chrysta
sączy zardzewiały deszcz —
twoja skóra z cynamonowego światła
jak z płócien mistrzów konterfektów
Skazałaś mnie na rdzę Chrysta,
pewnie już byłaś za setnym widnokręgiem
w źrenicach echo miłości —
kto odłamie kolec od róży życia
Tu biszkoptowa broszka księżyca
spina wilgotny nocny parapet.
Wszystko jest tobą — nawet ta cicha,
senna sikoreczka na klonie.
Tomasz Agatowski
Offline
Gość
Ajajaj jaj Abduł Bey
Ma osiem osłów, cztery żony i wielbłąda
Aj aj aj jaj Abduł Bey
ma Koran, a więc cudzej żony nie pożąda
Przysięga co chwila, na brodę Proroka
Zajada daktyla i buja w obłokach
Ajajaj jaj Abduł Bey
Gdzie zjawi się, tam każda za nim się ogląda
Ajajaj jaj Abduł Bey
Ma osiem osłów, cztery żony i wielbłąda
Aj aj aj jaj Abduł Bey
ma Koran, a więc cudzej żony nie pożąda
Przysięga co chwila, na brodę Proroka
Zajada daktyla i buja w obłokach
Ajajaj jaj Abduł Bey
Gdzie zjawi się, tam każda za nim się ogląda
Jazz BAnd Młynarski-Masecki
Noc w wielkim mieście
Kołysanka.
Zła kołysanka.
Jesiennych liści, twoich włosów zapach,
brzęczy trwogi pęknięty zegar.
Od gwiazd wieje chłód, zgasł świecznik lata
i mój żal
czarnym psem co wieczór do rąk ci przybiega.
Czy umiesz zasnąć? Płacz umarłej olchy
długo wyje po nocy — kopule echa.
Płyniemy, nie ma portów, nie ma dla nas kolchid,
wiesz: smutek — zaczajony patrol — tylko czeka.
Dobry smok w bajce, teraz jest sen zastygły,
sen upiorów — upływa nocy pomnik niebosiężny.
Tylko krzyk widma, które chłop nabił na widły,
tylko krzyk kotów duszonych przez księżyc.
Czy umiesz zasnąć? Dziś obłąkany poeta
powiesił się w czarnym krzyku zamiejskich sosen,
a trupa kukły woskowej przy wiatru fletach
deszcz po ulicach długo ciągnął za włosy.
Śpij,
przecież cicho.
Noc urasta deszczowa na szybach
i wiatr ślepy jak ja przed domem przyklęka.
Kto nam ten czas wolny od trwogi wydarł —
maleńka?
K.K.Baczyński
Offline
Gość
Wirtualne uczucia i emocje
Bezbrzeżny ocean
fotografii i słów...
Na nim laptopy
płyną jak dumne żaglowce.
Na wirtualnym niebie
stada cyfrowych aniołów.
W głębinach demony
budzące emocje.
Rodzą się uczucia
wśród wysp wirtualnych.
Niejedna syrenka
odnajdzie tu
swojego satyra.
Pełno tu historii
wielkich lub banalnych...
Serwerami mkniemy,
ty i ja...
Chcesz coś mi powiedzieć,
słyszę klawiatury szelest.
Może uszczypnąć
lub napisać coś miłego?
Jakie to dziwne,
nie ma tu życia
a jednak jest!
Jesteśmy blisko
raju elektronicznego?
Oscar Wizard
Żyć w niepewności
Żyć w niepewności, trwodze i niewiedzy,
Zmieniać zamiary, budować na niczym:
To frasobliwej miłości koleje.
Nie znać co chce się, ani nie chcieć wiedzieć,
Chcąc nie móc, mogąc wyzbywać się chęci:
Oto jak miłość rozsądek w nas myli.
Dzień w żalu przebyć i wzdychać z boleści,
Nie znać pociechy, ulgi ni skrzepienia:
To za miłosną udrękę zapłata.
Po nocy tęsknić, rozpaczać i wzdychać,
We śnie nie zaznać ukojenia chwili:
Oto ucieszne miłości swawole.
Zysk tam znajdować, gdzieżeś czas utracił,
Zaszczyt swój w hańbie i w pogardzie sławę:
Oto nagroda, jaką miłość darzy.
Dymić i płonąć od ogni dalekich,
W płomieniu marznąć i w lód się przemieniać:
To odpoczynek w miłosnej katuszy.
Wstręt mieć ku sobie, przyjaciół unikać,
Do wrogów śmiać się, ku śmierci swej bieżyć:
Oto co, wierzę, miłość z tobą zdziała.
Jean Antoine de Baif
Przełożyła Julia Hartwig
Offline
Gość
Już prawie wszystko wiesz
Wydaje się, że robisz co chcesz
Spróbuj choć raz wsłuchać się w ten
Samotny szept zmęczonych serc
To moment by obudzić się
A gdyby tak każdy z nas
Poznał strach co przykrywa śmiech
Odnalazł cel w tej pogoni za snem
By uwolnić się
Zaufaj sobie i leć!
Nie bój się tańczyć na szkle
Zapytaj siebie jak żyć, czy tu być,
Co tu mieć, czego w życiu chcesz
Zaufaj sobie i leć!
By znaleźć swoje światło we mgle
Nie obawiaj się bać, kochać świat
Umiesz sam obrać takt
Życie to ciągły test
Za nami ten świat samych wspomnień
Spopiela je czas nieuchronnie
Czy na dobre?
W miejscu gdzie nikt nie mówi nic
Słychać ten krzyk, co mąci twe sny
Wciąż mocniej
Czy na dobre? Spokojnie
A gdyby tak każdy z nas
Poznał strach co przykrywa śmiech
Odnalazł cel w tej pogoni za snem
By uwolnić się
Zaufaj sobie i leć!
Nie bój się tańczyć na szkle
Zapytaj siebie jak żyć, czy tu być,
Co tu mieć, czego w życiu chcesz
Zaufaj sobie i leć!
By znaleźć swoje światło we mgle
Nie obawiaj się bać, kochać świat
Umiesz sam obrać takt
Życie to ciągły test
Już prawie wszystko wiesz...
Afromental "Zaufaj"
Piosenka napisana do filmu "Kobieta sukcesu",
Gość
Już prawie wszystko wiesz
Wydaje się, że robisz co chcesz
Spróbuj choć raz wsłuchać się w ten
Samotny szept zmęczonych serc
To moment by obudzić się
A gdyby tak każdy z nas
Poznał strach co przykrywa śmiech
Odnalazł cel w tej pogoni za snem
By uwolnić się
Zaufaj sobie i leć!
Nie bój się tańczyć na szkle
Zapytaj siebie jak żyć, czy tu być,
Co tu mieć, czego w życiu chcesz
Zaufaj sobie i leć!
By znaleźć swoje światło we mgle
Nie obawiaj się bać, kochać świat
Umiesz sam obrać takt
Życie to ciągły test
Za nami ten świat samych wspomnień
Spopiela je czas nieuchronnie
Czy na dobre?
W miejscu gdzie nikt nie mówi nic
Słychać ten krzyk, co mąci twe sny
Wciąż mocniej
Czy na dobre? Spokojnie
A gdyby tak każdy z nas
Poznał strach co przykrywa śmiech
Odnalazł cel w tej pogoni za snem
By uwolnić się
Zaufaj sobie i leć!
Nie bój się tańczyć na szkle
Zapytaj siebie jak żyć, czy tu być,
Co tu mieć, czego w życiu chcesz
Zaufaj sobie i leć!
By znaleźć swoje światło we mgle
Nie obawiaj się bać, kochać świat
Umiesz sam obrać takt
Życie to ciągły test
Już prawie wszystko wiesz...
Afromental "Zaufaj"
Piosenka napisana do filmu "Kobieta sukcesu",
Zbyt dużo gówna trzeba by, by prawdę opisać. Zatem pomińmy.
Ten lęk znam z dzieciństwa, To było ponad 50 lat temu.
Dziś to tylko lenistwo i pływanie na fali, bo przecież"inaczej nie wypada"
albo "kośćiół zakazał", a dobra mama musi dla dzieci się poświęcić.
Ostatnio edytowany przez Nemo (2018-03-03 21:07:44)
Offline