...tylko nietuzinkowi ludzie idą pod prąd...
Ojejjjj ,Meli ! Co za cuda! To chyba rasowe koty ? Maja blekitne oczy. Trawka w domu to chyba koty nie wychodzace ? Ja wlasnie po swoich zbojach ogrodowych musialam pokoj wysprzatac. To nie smierdzialy konwalie tylko biedne cialko myszowatego Przywlokly do domu ,zapewne wpol zywa i ta uciekla za regaly. Dzisiaj musialam wszystko odsuwac i szukac tego zrodla smrodu
Teraz konwalie rzeczywiscie pachna
Offline
Tak,Luce-to są rasowe koty-Swięte Koty Birmańskie.One mają niebieskie oczy i włosy(nie mają podszerstka)
Kotka ma już 12 lat i jest wychodząca.Kupiłam ją w hodowli,bo chciałam mieć kotka od małego...jeździła z nami do Polski,chodziła w szelkach...super kicia.
Kocurek ma 5 lat i jest adoptowany.Miał iść do hodowli,bo jest idealny w ubarwieniu i takie-tam.Ponieważ był strasznym przytulakiem i towarzyskim kotem,hodowczyni nie miała serca go sprzedać,bo kocury w hodowlach są odseparowane od stada.
Znałyśmy się z kociego forum i podobało jej się moje stanowisko w kwestiach spornych,że nigdy nie podkulałam ogona i broniłam swoich racji....ona miała podobne zdanie,jak ja.
Pewnego dnia napisała do mnie i zaproponowała mi go...a co ciekawe,codziennie wchodziłam na jej stronę www. i patrzyłam,czy już ma nowego właściciela...to była wirtualna miłość i za każdym razem odczuwałam ulgę,że nikt go nie rezerwował.No i przywieziono mi go nawet...piękny,niekastrowany kocur(był wtedy za młody)...zobowiązałam się tylko go wykastrować.
I tak jest u nas,ogromnie pogodny,cudowny kocurek
Nasza kotka dostała szału...co ja przeżyłam z tą wariatką a on ją olewał i po prostu ją przeskakiwał
Jak znajdę zo zdjęcie "od zakochania",to wkleję
Offline
No wszystko to słodkie i fajne, ale ja jednak nie mam czasu na to.Miałem kiedyś kotkę, trzykolorową. Nawet u mojej mamy w Polsce była, ale co się nawalczyła , to jej. To już niech będzie ten ogródek. Najwyżej mi pomidory poschną, jak za późno do domu wrócę. O kilka dni oczywiście....
Jak już kotkę to owszem, też rasową. Taką na dwóch nogach, co to na piasku tylko leży, a i wodę potrafi spuścić....
Sąsiedzka kocina miewa tyle kleszczy, że to nie do pomyślenia, że tyle tego świństwa u mnie w trawie czycha.
Jako że daje się głaskać i kleszcze od razu w sierści dają się wyczuć, kupiłem sobie pincete i wyciągam jej toto, potem palę je żywcem w popielniczce.
Offline
Nikogo nie namawiam,wręcz odradzam.Koty żyją długo...moje są bardzo czyste i dobrze wychowane-nie chodzą po stołach...przy ludziach
No i oczywiście koszta utrzymania...o tym trzeba pamiętać
Offline
Melciu, miewałem koty. Przeważnie schodziły na raka. Po ostatniej mojej kotce jakoś mi się odechciało. Kiedy ją usypiałem, wtuliła się we mnie, jak lubiła, kiedy jeszcze była zdrowa. Lubiła spać albo pod moją pachą, albo jak nadarzała się okazja, na moich plecach.
Rozkleiłem się przy niej, dla tego nie chcę już ryzykować.
To była taka przylepka. Jak tylko byłem w domu, kocina była zawsze obok mnie.
Życzyłem sobie takiej żony. Niestety, na życzeniach się skończyło. Dobrze że choć zwierzaczki dają człowiekowi odczuć, że jest komuś potrzebny...
Offline
Mela napatrzec sie nie moge na te twoje koty
Nemo rozumiem ,ze nie chcesz ryzykowac......ja kiedys po tym ,jak moj kot umarl,rozchorowalam sie bardzo. Caly moj system nerwowy padl. Na szczescie byla praca i dzieci wiec trzeba bylo sie pozbierac. Rozumiem takich ludzi ,ze po takiej stracie i bolu nie chca juz zwierzecia. Ale marnuje sie dobre miejsce i jakas zwierzynka mialaby dobrze
Tak wlasnie siebie przekonalam .
A co do tych kleszczy na sasiedzkim kocie. Moze kropelka na kark Frontline. Chemia ale zaden kleszcz sie nie wbije na ponad miesiac czasu.Kot poczuje natychmiastowa ulge. Sasiedzi nie musza wiedziec Ja tak robilam z kotem od sasiada. Mialam z nim na pienku ale jego kota bardzo lubilam.Pozniej sasiad chwalil sie ,ze jego kota kleszcze sie nie imaja
Ostatnio edytowany przez Luce (2019-05-08 22:58:29)
Offline
Miałam tu w DE adoptowaną kotkę po przejściach...wzięłam ją od takiej dziewczyny,która była w ciąży i ojciec dziecka nie chciał jej...pochodził z Australii,a tam wiadomo,jak jest.Pośredniczyło schronisko,bo kiedyś z nimi rozmawiałam,co chcę i gdzieś mnie zapisali....ja już nawet zapomniałam i myślałam,że mnie olali....pewnego dnia zadzwonił telefon,mąż był w podróży służbowej....jak wrócił,to była powiększona rodzina.
Była bardzo płochliwa,dzwonek do drzwi,z początku nawet dźwięk telefonu powodował panikę....pierwsze 2 dni nie wychodziłam z domu,bo chciałam ją wszystkiego nauczyć,a najważniejsze-korzystania z kuwety...za pierwszym razem załapała i potem już poszło.Nigdy nie napaskudziła...
Była bardzo mięsożerna,rybożerna,mlekożerna...potrafiła nawet ze stołu ukraść
Moje obecne kicie zastawiony stół nie interesuje...olewka totalna
Jak znajdę zdjęcie,to wkleję...miała na imię Lea-jak druga żona Jakuba
Offline
slicznusi..te niebieskie,niewinne oczeta..
wyobrazam sobie jak lubi psocic..
Offline
W weekend cos popisze. Ale wy piszcie bo ciekawie sie was czyta. O kotach to ja moge zawsze.
Offline
Kawosz Ci ten Twój kiciuś do tego....
Do tego dobrze się prezentują w doborze kolorów z wystrojem mieszkania. Wyposażenie elektrycyne choćby na ten przykład....
Ostatnio edytowany przez Nemo (2019-05-10 15:08:38)
Offline
Meli ale masz pociechy ! Birmanskie koty i rzeczywiscie masz dodatki w domu w stylu azjatyckim .Czy to pod koty ? Chyba tak,bo odwrotnie to raczej nie
Moj Koru zostal przeze mnie tak nazwany bo wydawalo mi sie ,ze to takie wojownicze imie. Wygladal mi na duzego kocurka. Po jakims czasie okazalo sie ,ze on jest calkiem inny od swojej siostry.Wiadomo ,ze to nierasowy kot ale zaczelam szukac w internecie podobnych kotow. Na rosyjskiego mi nie pasowal i do innych podobnych ras tez nie az znalazlam Korat - srebrzystoniebieski kot szczęścia rodem z Tajlandii. Ten rasowy wyglada tak :
A moj Koru tak :
I ta zbieznosc z imieniem ! Przeciez jak nadawalam mu imie calkiem wymyslone przeze mnie,nie wiedzialam o rasie Korat. Obie nazwy brzmia bardzo podobnie.
Offline
Fajny ten Koru...jakie ma oczyska
Zbieżność kolorów w moim mieszkaniu,jest przypadkowa...
Mieszkałam jakiś czas w Chinach i jakieś bibeloty się przytargało...
Offline
Moje koty zostaly podrzucone jednej pani,ktora miala juz swoich kilka. Znalazla je w ogrodku byly na wpol slepe. Musial to zrobic czlowiek bo lezaly na jakims skrawku koca. Moj poprzedni kot umarl w wieku 6 lat. Mial chora trzustke
Myslalm ,ze juz nie wezme do siebie kotow ,tak mi bylo zal mojego poprzedniego kocurka. No,ale kolezanka mnie namawiala i namowila. Poszlam po nie. Ta pani miala je ze dwa tygodnie. Trzymala w ciemnej spizarce. Wychodzily na mieszkanie tylko wtedy gdy jej koty byly na ogrodzie. Nie byla pewna czy im nie zrobia krzywdy.
One juz jadly i pily z miseczki,tak z czteremya lapkami. Ale trzeba bylo je jeszcze troche wycierac. Z higiena osobista mialy jeszcze klopot. Tutaj byly juz u mnie ze dwa tygodnie:
Szukam zdjec z ich pierwszego dnia u mnie...moze znajde ...
Offline
Alez to zycie potrafi rzucac czlowiekiem,to tu,to tam.....stad te piekne azjatyckie dodatki w twoim mieszkaniu
Offline