...tylko nietuzinkowi ludzie idą pod prąd...
W Berlinie od lat dziala znany tutaj "Klub polskich nieudacznikow" (Klub der polnischen Versager). Wstawiam linka do wywiadu z jego zalozycielami, z kilkoma ciekawymi uwagami na temat "Polonii":
Adam: Wszystko, co robimy, wynika z niezadowolenia, że te oficjalne kontakty są sztuczne, udawane. A w tych bezpośrednich panuje obojętność, ani Polacy, ani Niemcy nie są siebie nawzajem ciekawi. My z zasady też nie identyfikujemy się z tymi polonijnymi organizacjami, które tutaj działają i próbują "zbliżać".
Dlaczego?
Adam: Bo ta Polonia jest taka przykurzona, jest taką konserwą.
Piotr: Chopin się pojawia jako pierwsze danie.
Adam: I jedna z łączących ich idei: koniecznie zbliżyć te dwa narody, ale w taki sposób, jaki oni uważają za stosowny. Skoro tak dobrze to robią, to już nas chyba tak zbliżyli, że dobrze, że chociaż Odra między nami została.
Pracowałeś jako złota rączka u prominentnej pani polityk, wspominasz to w książce nie najlepiej.
- Polacy obsługiwali tutaj rynek drobnych rzemieślników. Polak zna się na wszystkim, dzwoni się: "Panie Kaziu, pan wpadnie ". Aż do takich ekstremalnych sytuacji dochodziło w małych miejscowościach, że taki pan Kazio zawoził dzieci do przedszkola, potem gotował zupę, jechał samochodem do myjni, coś tam jeszcze froterował, szlifował, wieczorem jeszcze grali w tenisa Były półprzyjacielskie te relacje, ale na imieniny pana Kazia się już nie zapraszało. Do tego podwójna moralność była w tym, bo praca oczywiście na czarno.
I byłem przez jakiś czas panem Kaziem u pewnej polityk. Raz jej znajomy, rektor uniwersytetu, miał mieszkanie do remontu i ona mnie tym obarczyła. Pech chciał, że miałem pogrzeb ojca w Lublinie, a żona poważną operację w Berlinie. I mówię do niej, że o tydzień to się wszystko przesunie. A ona: "Panie Mordel, ja rozumiem, ale przecież można było to wszystko przewidzieć!".
Piotr: Ja w ogóle nie lubię zwracać na siebie uwagi. Ale oczywiście, że czasami ukrywam polskość moją, gdy np. jadę w metrze i siedzą obok Polacy, których trzeba się wstydzić.
Bo jacy są?
Piotr: Pijani, wydzierają się. Albo taka scena: tata pijany, obok matka z dzieckiem i rodzinne czułości.
Dużo takich spotykasz?
Piotr: Nie chcę narzekać, to są mimo wszystko wyjątki, ale wystarczy przejść się tutaj: ulica w centrum Berlina, leżą pod sklepem żebracy z Polski. Od roku jest tu grupa, która pod bankiem zalega, 20-latkowie, ciągle pijani. Albo menele leżą w sklepie; policja ich wynosi, a oni: "Gestapo, gestapo!".
Albo taka ciekawostka: było ostatnio u nas w klubie spotkanie z burmistrzem dzielnicy, dla wszystkich mieszkańców, ktoś wymyślił, że u nas będzie dobre miejsce. Ten burmistrz to sympatyczny kolo. Pojawił się temat noclegowni dla bezdomnych. I burmistrz mówi, że w noclegowni brakuje miejsc, bo Polacy, którzy tu przyjeżdżają do pracy, zorientowali się, że tam można spać za darmo.
A potem wraca taki tatuś do domu, upija się i gubi wszystko, co zaoszczędził. Widziałem taki pociąg, 6.40 do Warszawy: wóda od rana, o 9 wszyscy pijani. Kolo wysiada w Warszawie i zapomina torby z prezentami.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,140680, … znika.html
Offline
hmm...ze tak sie wyraze...typowo po polskiemu..
nie tylko w Berlinie bywaja takie scenki..ale musze sprawiedliwie dodac ze zdarza mi sie spotkac mlode polskie malzenstwa z dzieckiem na zakupach...oboje sa przy tym trzezwi,i stac ich na te zakupy,widac ze nie przyjechali tu na zebry...
Berlin jest miastem gdzie sa bardzo duze ulgi socjalne dla wszystkich,ciekawe co sie zadzieje kiedy braknie solidarität zuschlagu?
nie tylko dla Polakow...
Offline
Zbanowany
Przeczytałem cały artykuł w Wyborczej i trochę pogrzebałem w sieci!
Kolesie bardzo mi się podobają, bo mają moje spojrzenie na nasze tu w Niemcowie JESTESTWO,
Piotr Mordel jest dla mnie bardziej wiarygodny, Adam Gusowoski przypomina mi trochę Trettbrettfahrera - jest to odczucie na podstawie przeczytanego tekstu, żadnego z panów nie znam osobiście. Przy najbliższej wizycie w Berlinie, klub napewno odwiedzę.
Offline
E tam pod mostem. Oni tez maja aspiracje. Dzis widzialem trojke polskich meneli na Kollwitzplatz, najdrozszym miejscu w Prenzlauer Berg, siedzieli sobie na trawce, bez butow, z dziurawymi skarpetkami na nogach, ubytki w uzebieniu, ale w smietnych humorkach przy kartonikach taniego wina. Zyc nie umierac
Offline
Zbanowany
pogodniak napisał:
E tam pod mostem. Oni tez maja aspiracje. Dzis widzialem trojke polskich meneli na Kollwitzplatz, najdrozszym miejscu w Prenzlauer Berg, siedzieli sobie na trawce, bez butow, z dziurawymi skarpetkami na nogach, ubytki w uzebieniu, ale w smietnych humorkach przy kartonikach taniego wina. Zyc nie umierac
Jakbyś ich zagadał, to by ci wytłumaczyli, że dziurawe skarpetki są bardzo zdrowe dla skóry stóp, bo ta dostaje świerze powietrze
Offline